w swem sercu świętem!"<br><br>Bóg snać wysłuchał tej jej modlitwy,<br>Wręcz ją doleciał tętent gonitwy,<br><br>Coś biegnie do niej poprzez rozłogi,<br>Patrzy z podziwem: nic - tylko nogi,<br><br>Podbiegły do niej z dziwnym pośpiechem,<br>Jak gdyby własnem strwożone echem:<br><br>"Wstawaj, chałupo, bo czas nam w drogę,<br>Przypasuj jedną i drugą nogę,<br><br>Kochanek na cię czeka za borem,<br>Kazał nam wrócić dziś przed wieczorem."<br><br>Chałupa chciwie skrzypnęła strzechą,<br>Do nóg podbiegła z wielką uciechą,<br><br>Stanęła na nich swem dnem kalekiem,<br>I chciała stać tak znów wiek za wiekiem,<br><br>Lecz nogi, trwając tuż pod podłogą,<br>Pobiegły dudniąc jarzystą drogą;<br><br>Most wyminęły i górę stromą