przedsionek do izby z glinianym piecem, obok którego na trzech koślawych nóżkach stała żeliwna koza z okopconą rurą wpuszczoną do komina. Małe, brudne okienko dawało niewiele światła, dopiero po chwili dojrzeli kilka prycz, barłogów właściwie, i leżących mężczyzn owiniętych w brudne koce. W wiadrze pod ścianą zamarzła woda, mimo to Kowalik i Majewski poczuli w pierwszej chwili, że jest im ciepło.<br>- Panowie wojskowi przyszli się ogrzać - powiedział mężczyzna, rzucając obok pieca naręcze szczap.<br>Na najbliższej pryczy zakotłowało się, zawinięta w łachmany postać zarzęziła, spod koca wysunęła się ogromna dłoń, potem całe ramię, szukające czegoś po omacku.<br>- Śpij, Bryśko, śpij - powiedział powoli