Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
prostu pochlebcą.
Do kawiarni weszli dwaj żandarmi. Przeszli wolno pomiędzy stolikami, zatrzymali się przy mnie i zażądali dokumentów. Pokazałem jednemu z nich dowód osobisty. Wpatrywał się w Klarę i nie ogłądając dowodu rzucił go na stolik, potem szepnął coś swemu towarzyszowi i obaj przez dłuższą chwilę bezczelnie przyglądali się Klarze.
Krew uderzyła mi do głowy, zacisnąłem palce na marmurowej popielniczce. Otrzeźwił mnie głos Klary:
- Błagam pana... Czy pan oszalał?
Kiedy żandarmi wyszli, powiedziałem:
- Tak. Oszalałem.
Zrozumiałem, że trujące ziele czarownicy dostało mi się do krwi.
Opowiedziałem Marianowi o naszym spotkaniu i nazajutrz poszliśmy razem z wizytą do Klary. Mieszkała u ciotki
prostu pochlebcą.<br>Do kawiarni weszli dwaj żandarmi. Przeszli wolno pomiędzy stolikami, zatrzymali się przy mnie i zażądali dokumentów. Pokazałem jednemu z nich dowód osobisty. Wpatrywał się w Klarę i nie ogłądając dowodu rzucił go na stolik, potem szepnął coś swemu towarzyszowi i obaj przez dłuższą chwilę bezczelnie przyglądali się Klarze.<br>Krew uderzyła mi do głowy, zacisnąłem palce na marmurowej popielniczce. Otrzeźwił mnie głos Klary:<br>- Błagam pana... Czy pan oszalał?<br>Kiedy żandarmi wyszli, powiedziałem:<br>- Tak. Oszalałem.<br>Zrozumiałem, że trujące ziele czarownicy dostało mi się do krwi.<br>Opowiedziałem Marianowi o naszym spotkaniu i nazajutrz poszliśmy razem z wizytą do Klary. Mieszkała u ciotki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego