zadziwiający...bardzo. <br>Poczym z niechęcią odwróciła się od "Golgoty" i pociągnęła Władysia do okna, tak wyglądając, jak gdyby wracała z pustyni. <br>- Wiesz, co ja lubię? - objaśniła. - Żeby przed świętym obrazem można było myśleć o innym świecie, lecz ten inny świat żeby już nie wydawał się ludzki. Ot, tak jak u Leonarda da Vinci. <br>Płochliwie zerknęła w stronę Witza. <br>- A tamto ciągle ludzkie. Cierpią, krzywią się, umierają... <br>Po obiedzie do pensjonatu przyszła Halina. W wypiekach, ubrana "z godnością", nie na pokaz. Władyś, rzuciwszy okiem na jej strój, ocenił, jakich to był rezultat wysiłków i przemyśleń. Róża przywitała narzeczoną syna z przesadnym ugrzecznieniem. Usadowiła ją