Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
wprost w niebo. Przed Zygmuntem, jak spod ziemi, wyrósł Północny:
- Przyjemne miejsce. A mówiłeś, że nie znasz... Ech, Zygi, nieładnie tak ściemniać.
Na sobie miał brudną koszulkę i dżinsy, w palcach obracał dżointa. Zygmunt chciał coś powiedzieć, ale nie udało mu się wydobyć ani słowa. Spróbował jeszcze raz i nic. Machinalnie dotknął ust... Lecz zamiast nich poczuł zrogowaciałą skórę. Wargi zrosły się i zasklepiły na amen. Koszmar. Co gorsza, nogi miał z ołowiu, ciężkie i wrośnięte w posadzkę niczym gruby korzeń stuletniego drzewa. Uciec nie było szansy, dlatego usiłował czym prędzej rozerwać błonę. Darł palcami policzki, ciągnął za brodę, bez skutku
wprost w niebo. Przed Zygmuntem, jak spod ziemi, wyrósł Północny:<br>- Przyjemne miejsce. A mówiłeś, że nie znasz... Ech, Zygi, nieładnie tak ściemniać.<br>Na sobie miał brudną koszulkę i dżinsy, w palcach obracał dżointa. Zygmunt chciał coś powiedzieć, ale nie udało mu się wydobyć ani słowa. Spróbował jeszcze raz i nic. Machinalnie dotknął ust... Lecz zamiast nich poczuł zrogowaciałą skórę. Wargi zrosły się i zasklepiły na amen. Koszmar. Co gorsza, nogi miał z ołowiu, ciężkie i wrośnięte w posadzkę niczym gruby korzeń stuletniego drzewa. Uciec nie było szansy, dlatego usiłował czym prędzej rozerwać błonę. Darł palcami policzki, ciągnął za brodę, bez skutku
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego