do garnka. Nie musimy się już bać.<br>Nie minął kwadrans, a pułkownik z żoną, bo kobieta była jego żoną-adiutantem, pożywiali się solidnie przypaloną zupą. Chwalili, bo była na wędzonce, oni zaś bardzo głodni. A może tacy grzeczni? Kobieta pogładziła Irenkę po buzi. Przytuliła. "Rebionka" - szepnęła miękko. Surmowa szeptem tłumaczyła Marcie i innym, co mówią Rosjanie. Kształciła się jeszcze w carskiej szkole, teraz język okazał się nagle przydatny, a co najdziwniejsze - dobrze zapamiętany. Opowiadała więc, jak doszło do potyczki, w której wzięli chyba udział ci z czołgów. Musieli rozbiec się w ostatniej chwili, było ich bardzo dużo. Pułkownik radziecki mówi, że