zgiełku,<br>I chóralna pieśń rozbrzmiewa<br>Aż po krańce Błękitniewa.<br><br>Północ biła już na wierzy.<br>Prot od dawna w łóżku leży,<br>Lecz nie może spać zupełnie.<br>Księżyc toczy swoją pełnię,<br>Wpada w okno srebrną smugą,<br>A Prot nie śpi, nie śpi długo,<br>Wciąż wrażenia swe przeżywa,<br>Po nim srebrna smuga spływa...<br><br>Naraz gwizdnął ktoś i cmoknął.<br>Któż to? Wyjrzał Prot przez okno,<br>A za oknem, pod księżycem,<br>Szedł Pankracy przez ulicę,<br>W srebrnej smudze zamigotał,<br>Po czym zbliżył się do Prota<br>I powiada: "Słuchaj, Procie,<br>Dobrze siedzieć w samolocie,<br>Autem jechać doskonale,<br>Dobrze pruć okrętem fale,<br>Gorzej tłuc się autobusem,<br>Lepiej konno