starymi lipami aleje prowadziły aż do stawu, aż do kapliczki, w której co niedziela odprawiał mszę przyjezdny ksiądz. Obok, w altanie, próbowała kreślić pierwsze "strofy prozą".<br><br>I wtedy to - po trzech już latach małżeństwa - pojawił się w Ludwinowie, zarekomendowany i przywieziony tu przez młodszego brata męża, Florentego Orzeszkę, student medycyny. Nazywał się Zygmunt Święcicki. Pierwszy wieczór upłynął na gorących dysputach w licznym gronie. Przystojny, inteligentny młodzieniec zwrócił uwagę Elizy, ale nie na tyle, aby po wyjeździe gościa tęskniła i bez przerwy myślała: Co też on porabia? Czy myśli? Kiedy przyjedzie znów do Ludwinowa?<br><br>"Pragnęłam kochać - ujawni - ale jeszcze nie wiedziałam, kogo