się tej mojej niemocy, mimo że ciągle z tą twarzą wystawioną<br>ku słońcu, od niechcenia i spod przymkniętych powiek Anna powiedziała:<br> - Świetnie kolega wiosłuje. - A nie mogąc się doczekać choćby<br>potaknięcia z mojej strony, dodała: - Myślałam, że będziemy płynąć za<br>wszystkimi, ostatni. Ale nie wołalibyśmy za nimi, żeby poczekali,<br>prawda? Niechby sobie płynęli. - I gwałtownie odwracając ku mnie twarz,<br>aż się kajak zakołysał, uśmiechnęła się tymi swoimi wielkimi oczyma. -<br>Mówmy sobie po imieniu, chcesz? Anna. Naprawdę świetnie wiosłujesz.<br> - Piotr - wydusiłem z mozołem, jakbym pierwsze w życiu słowo<br>wymawiał.<br> - Nie wierzysz mi?<br> - Wierzę - powiedziałem i chyba z przejęcia uderzyłem mocniej wiosłem<br>o