punktach Warszawy, a niekiedy, niezbyt zresztą często, wstępował do Zakładu Fotograficznego na Piwnej, gdy zastępowała swego stryja, właściciela tej firmy. Myślał o niej sprawdzając jednocześnie, czy nikt go nie śledzi. Ulica była pusta; przystawał w bramach zapalając papierosa i czekając. Czy mogło wydawać się prawdopodobne, by von Gerollis cokolwiek podejrzewał? Nonsens! Nie włączałby go do gry... Dlaczego jednak nie podał nazwiska informatora? Ostrożność? Nawyk? Chęć zachowania tylko dla siebie pełnej kontroli nad sytuacją? Więc kto był informatorem? Musiał wykluczyć Krystynę, wykluczyłby ją zresztą w każdym wypadku, nawet wówczas, gdyby już sam siedział w podziemiach na Szucha. Wiedział, choć sam przed sobą