Typ tekstu: Książka
Autor: Borowski Tadeusz
Tytuł: Pożegnanie z Marią
Rok wydania: 1988
Rok powstania: 1948
trzeba rano z dołu wyrzucić. Konia oporządzę. - Powlókł się w ślad za zwierzęciem do stajni. Przechodząc koło kantoru uchylił czapki.
W złotym kręgu światła jak w aureoli, otoczona jak dłońmi siną nocą połyskującą pierścieniem gwiazd, stała Maria. Przymknęła za sobą drzwi od muzyki i ludzi i wyczekująco patrzyła w mrok. Otrzepałem ręce z kurzu.
- A jak jutro z rozlewaniem i rozwiezieniem? - Ująłem ją pod ramię i po chrupiącym, czerstwym śniegu poprowadziłem wydeptaną ścieżką do furtki. - Może poczekasz do południa? Rozwieziemy razem.
Staliśmy w otwartej furtce. Po pustej ulicy, otwartej migocącym światłem latarni, tępym krokiem spacerował żandarm w niebieskim płaszczu, pilnujący szkoły
trzeba rano z dołu wyrzucić. Konia oporządzę. - Powlókł się w ślad za zwierzęciem do stajni. Przechodząc koło kantoru uchylił czapki.<br>W złotym kręgu światła jak w aureoli, otoczona jak dłońmi siną nocą połyskującą pierścieniem gwiazd, stała Maria. Przymknęła za sobą drzwi od muzyki i ludzi i wyczekująco patrzyła w mrok. Otrzepałem ręce z kurzu.<br>- A jak jutro z rozlewaniem i rozwiezieniem? - Ująłem ją pod ramię i po chrupiącym, czerstwym &lt;page nr=20&gt; śniegu poprowadziłem wydeptaną ścieżką do furtki. - Może poczekasz do południa? Rozwieziemy razem.<br>Staliśmy w otwartej furtce. Po pustej ulicy, otwartej migocącym światłem latarni, tępym krokiem spacerował żandarm w niebieskim płaszczu, pilnujący szkoły
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego