Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
zapukał. Ojciec otworzył drzwi i ujrzeliśmy Jurczenkę. Radość nasza nie miała granic.

Gawlik wycofał się dyskretnie, a Jurczenko zaczął krążyć po naszym pokoiku mówiąc głośno i bezładnie o wszystkim naraz.

- Co to znaczy, Stanisławie Bernardowiczu? Co pan tu robi? Rozmawiałem z Kociubińskim, z Piotrowskim... Wszystko jest już postanowione... Kijów - comprenez? Raj na ziemi... Mowy nie ma, żeby pan tu został... Zinoczka zagroziła mi, że się ze mną rozwiedzie, jeżeli nie potrafię pana przekonać... Co to za życie? Co to za mleszkanie? Chce pan zmarnować siebie i dzieci? Wstyd, jak Boga kocham... Miasto nawet ładne, owszem... Ale co to za życie? Panowie
zapukał. Ojciec otworzył drzwi i ujrzeliśmy Jurczenkę. Radość nasza nie miała granic.<br><br>Gawlik wycofał się dyskretnie, a Jurczenko zaczął krążyć po naszym pokoiku mówiąc głośno i bezładnie o wszystkim naraz.<br><br>- Co to znaczy, Stanisławie Bernardowiczu? Co pan tu robi? Rozmawiałem z Kociubińskim, z Piotrowskim... Wszystko jest już postanowione... Kijów - comprenez? Raj na ziemi... Mowy nie ma, żeby pan tu został... Zinoczka zagroziła mi, że się ze mną rozwiedzie, jeżeli nie potrafię pana przekonać... Co to za życie? Co to za mleszkanie? Chce pan zmarnować siebie i dzieci? Wstyd, jak Boga kocham... Miasto nawet ładne, owszem... Ale co to za życie? Panowie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego