Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
przez radio o zamachu na Jana Pawła II, wleciał do kościoła z wrzaskiem, przerwał mszę.
- Gdzie idzie...cie? - zapytałem za nim.
- Zaprzęgać kunia. Czas mi wracać do dom.
- Tam teraz mieszka kto inny.
Przystanął, spojrzał na mnie spode łba.
- Dom je mój - powiedział głosem podeszłym złością jak krwią. - Moja gospodarka. Razem z babką budowalim. Ja nikomu nie przedawał.
Wytrzymałem jego wzrok.
- Dziadek Bronek go sprzedał. W siedemdziesiątym roku. Za dwieście czterdzieści tysięcy złotych. Taksówkarzowi Kulkowskiemu. Mama dostała połowę.
Nie słuchał.
- Teraz jest początek czerwca, nie koniec lipca. Popatrz, człowieku, po polach: czy tak wygląda żyto tuż przed żniwami?
Bez słowa zniknął
przez radio o zamachu na Jana Pawła II, wleciał do kościoła z wrzaskiem, przerwał mszę.<br>- Gdzie idzie...cie? - zapytałem za nim.<br>- Zaprzęgać &lt;orig&gt;kunia&lt;/&gt;. Czas mi wracać do dom. <br>- Tam teraz mieszka kto inny. <br>Przystanął, spojrzał na mnie spode łba. <br>- Dom je mój - powiedział głosem podeszłym złością jak krwią. - Moja gospodarka. Razem z babką &lt;orig&gt;budowalim&lt;/&gt;. Ja nikomu nie &lt;orig&gt;przedawał&lt;/&gt;.<br>Wytrzymałem jego wzrok. <br>- Dziadek Bronek go sprzedał. W siedemdziesiątym roku. Za dwieście czterdzieści tysięcy złotych. Taksówkarzowi Kulkowskiemu. Mama dostała połowę. <br>Nie słuchał. <br>- Teraz jest początek czerwca, nie koniec lipca. Popatrz, człowieku, po polach: czy tak wygląda żyto tuż przed żniwami?<br>Bez słowa zniknął
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego