matkę - półkrwi Hiszpankę, pół-Mulatkę, łup z trującej wyspy, tak nietrwały w zimnym klimacie - sztambuch ciotki Louise, panny z murzyńskimi wrogami i z neoficką srogością w sercu dla wszystkiego, co niecnotliwe, niewzniosłe, nie dość Bogu, znękanemu krajowi i braciom w Chrystusie oddane - Matkę-Spartankę w wieńcu spętanych orłów, ten dokument Róża przechowywała z rozsądku. Błysnąwszy w rozmowie nazwami ze "stanu służby" - Lombardia, Somosierra, Berezyna, Waterloo, otuliwszy się w szeleszczący bogactwem i legendą szal babki Zwardeckiej, uroniwszy łzę nad skargą kadeta w mikołajewskich akselbantach - Róża miała zwyczaj z westchnieniem i ze zmarszczką na czole przedkładać rozmówcy sztambuch. Sztambuch także. Że oto przetrwali