się milczy o tych krzywdach, które on, przed wojną, wyrządził młodzieży lewicowej. Przykłady takie można mnożyć, a mnożyć. Czy Jerzemu Waldorffowi, wznosząc toast za jego świetne lata, również mamy przemilczeć jego genealogię? W piśmie takim jak nasze - właśnie politycznym przecież?<br><br>Wszyscy - i słusznie! - emocjonują się muzycznymi felietonami, recenzjami, artykułami Waldorffa. Sadzę, że nikt inny nie uczynił więcej dla popularyzacji muzyki w Polsce - popularyzacji słowem mówionym i drukowanym - niż Waldorff właśnie. Choć - oczywiście - jemu również nie udało się "muzyką złagodzić obyczajów", choć się tak dumnie obnosi z tym jawnie nieprawdziwym hasłem. Muzyka bowiem nie tylko kołysze do snu nasze dzienne namiętności, ale