Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
bochen pod kurtkę.
Kobieta wyciągnęła do niego ręce jak do zbawcy.
- Kumie kochany! Poratuj niebogę, daj kawalątko chleba dla moich głodnych dzieci.
Ale skąpiec odrzekł z gniewem:
- Toć ja, kumo, kamień tak wielki, a nie chleb niosę.

- Kiedyś taki nielitościwy, to niechże ci ten chleb kamieniem zostanie! - krzyknęła zrozpaczona kobieta.
Skąpiec w milczeniu minął ją i szedł dalej. A oto poczuł, że coś dziwnego się dzieje: bochen chleba pod kurtką zaczął mu ciążyć coraz bardziej i bardziej. Ręce chłopu mdleją, pot oczy zalewa, krzyż mało nie pęknie od dźwigania wciąż rosnącego ciężaru. Wreszcie już ni krokiem postąpić nie może, tak mu
bochen pod kurtkę. <br>Kobieta wyciągnęła do niego ręce jak do zbawcy. <br>- Kumie kochany! Poratuj niebogę, daj kawalątko chleba dla moich głodnych dzieci. <br>Ale skąpiec odrzekł z gniewem: <br>- Toć ja, kumo, kamień tak wielki, a nie chleb niosę. <br><br>- Kiedyś taki nielitościwy, to niechże ci ten chleb kamieniem zostanie! - krzyknęła zrozpaczona kobieta. <br>Skąpiec w milczeniu minął ją i szedł dalej. A oto poczuł, że coś dziwnego się dzieje: bochen chleba pod kurtką zaczął mu ciążyć coraz bardziej i bardziej. Ręce chłopu mdleją, pot oczy zalewa, krzyż mało nie pęknie od dźwigania wciąż rosnącego ciężaru. Wreszcie już ni krokiem postąpić nie może, tak mu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego