Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
objaśniał: - Przyszli nad ranem, jak zwykle, wtedy chce się najbardziej spać, jeszcze ciemno było, wszyscy spali, Lassoty psa nie mieli.
- Nieprawda, mieli psa, Dusie pierwszego go wzięli, wpakowali w worek i łopatą, stary był i głuchawy, to go łatwo podeszli - ktoś gwałtownie się wtrącił. Konstanty odwrócił ku niemu złą twarz.
- Stul pysk, ja teraz mówię. Psa nie mieli. Weszli oknem, od ogrodu i wycięli wszystkich, fachowe dranie, nie pierwszy raz byli na takiej robocie. Jak wybili, zaczęli myszkować, za walutą i złotem, porozrywali pierzyny, podłogę podważyli, klamoty z szaf na środek, słoiki, lampy, książki, torby z cukrem, mąkę, nic nie oszczędzili
objaśniał: - Przyszli nad ranem, jak zwykle, wtedy chce się najbardziej spać, jeszcze ciemno było, wszyscy spali, Lassoty psa nie mieli.<br>- Nieprawda, mieli psa, Dusie pierwszego go wzięli, wpakowali w worek i łopatą, stary był i głuchawy, to go łatwo podeszli - ktoś gwałtownie się wtrącił. Konstanty odwrócił ku niemu złą twarz.<br>- Stul pysk, ja teraz mówię. Psa nie mieli. Weszli oknem, od ogrodu i wycięli wszystkich, fachowe dranie, nie pierwszy raz byli na takiej robocie. Jak wybili, zaczęli myszkować, za walutą i złotem, porozrywali pierzyny, podłogę podważyli, klamoty z szaf na środek, słoiki, lampy, książki, torby z cukrem, mąkę, nic nie oszczędzili
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego