katorgą, że tak jak sportowcy robią to, aby coś osiągnąć. I nie ważne, czy tym czymś jest dla nich kasa, panienki czy szpan. Ważne jest to, że oni nie czerpią przyjemności z treningów. Z tańczenia może i tak, czasem, jeśli to, co wyprawiają na parkiecie można w ogóle nazwać słowem TANIEC, ale nie z samych treningów, które dla prawdziwych bboyów są ceremonią. Ludzie tacy nie czują ciśnienia, gdy nie mogą któregoś wieczora owinąć nadgarstków starymi bandażami, wbić się w ciuchy, które przetarły niejeden parkiet, wsłuchać się w funk i wpaść w trans, zanurzyć się w narkotycznym stanie roztańczonego ducha, który dla