wprawdzie wąska i kiepska, nawet jakby, nie daj Boże, woźnica nie utrzymał <br>koni i o drzewo saniami zaczepił... Ryzyko... Lecz gdzie radość bez ryzyka?... <br>Gdzie sytuacja bez trudu?...<br><br>Rozdział drugi<br>"Pospolita hołota" - mówił pogardliwie pan Moczydłowski o wilkach z tym samym <br>lekceważeniem, z jakim szlachta orężna zwykła była mówić o Tatarach. Lecz podobnie <br>jak brudne złodziejskie i pierzchliwe ordy stanowiły ciężką klęskę Rzeczypospolitej, <br>tak i wilk, tchórzliwy, latem pokątny rabuś, przeistaczał się co zimę w nieznośną <br>plagę, przyczynę tysięcy szkód i nieszczęść ludzkich. Charakterystyczny, szyjowaty <br>bury kształt o srogim, trójkątnym pysku stawał się zmorą napełniającą ciągłym <br>niepokojem. Gdy mrozy nastały, od