leżąc i czując to miłe mrowienie od drażnionego wiertłem nerwu, a pani doktor wciąż tylko:<br>- Boli pana? Boli? <br>Więc mruczę cały czas, że nie, żeby się nie martwiła, aż nagle słyszę, co ja słyszę? <br>- Nie boli pana, tak?<br>Oj, czuję, że kroi się coś niedobrego, chyba trzeba powiedzieć, że boli.<br>- Trochę boli - mówię, a raczej powiedziałbym, gdybym nie miał w ustach rurki.<br>- Obawiam się, że ten ząb jest martwy - stwierdza pani doktor dramatycznie, nie bacząc na moje nieme protesty. - Założę panu lekarstwo, a jak nie pomoże, to trzeba będzie zastosować leczenie kanałowe. <br>No i masz babo placek, gdybym się zgodził na