Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
się ognisko. Poszedł w tym kierunku, brodząc po zdeptanym śniegu, między ludzi. Skowyczał pies, darł się kogut. Koń trzepał łbem i rwał wędzidło, w powietrzu ostry zapach obcego ciepła. Przy płocie siwowłosy i dostojny starzec, jak z ilustracji do Pana Tadeusza, spazmatycznie wymiotował. Przy nim przerażony wyrostek palił gorączkowo papierosa. Uczepił się Jassmonta.
- Panie pisarzu, tak być nie może, to nie są ludzie - zwrócił czerwoną, załzawioną twarz i wychrypiał: - Bandyci, bestie, bandyci.
Jassmont cofnął się jak przed szaleńcem.
- To byli Dusie, dziaduniu - powiedział wyrostek, cisnął papierosa za płot.
- Żeby tak ludzi, jak gadzinę, starego Józefata zaszlachtowali, tasakiem, jak wieprzka. Staremu szło na
się ognisko. Poszedł w tym kierunku, brodząc po zdeptanym śniegu, między ludzi. Skowyczał pies, darł się kogut. Koń trzepał łbem i rwał wędzidło, w powietrzu ostry zapach obcego ciepła. Przy płocie siwowłosy i dostojny starzec, jak z ilustracji do Pana Tadeusza, spazmatycznie wymiotował. Przy nim przerażony wyrostek palił gorączkowo papierosa. Uczepił się Jassmonta.<br>- Panie pisarzu, tak być nie może, to nie są ludzie - zwrócił czerwoną, załzawioną twarz i wychrypiał: - Bandyci, bestie, bandyci.<br>Jassmont cofnął się jak przed szaleńcem.<br>- To byli Dusie, dziaduniu - powiedział wyrostek, cisnął papierosa za płot.<br>- Żeby tak ludzi, jak gadzinę, starego Józefata zaszlachtowali, tasakiem, jak wieprzka. Staremu szło na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego