w 1997 r.), serial toczył się wartko: sponsorzy dawali pieniądze, piłkarze grali. Gdy sukcesy się skończyły, okazało się, że spółka to kolos na glinianych nóżkach: od dawna nie płaci zobowiązań, a pieniądze od sponsorów i za start w Lidze Mistrzów gdzieś się rozpłynęły. Człowiekiem, który w tym czasie mógł uratować Widzew, był piłkarz Marek Citko, za którego angielski klub Blackburn Rovers dawał 4 mln funtów. - Byłby to największy transfer w historii polskiej piłki, niestety Citko nie chciał z Łodzi wyjeżdżać - wzdycha Pawelec. Pieniądze zostały w Anglii, Citko w Widzewie, gdzie i tak wielkiej kariery nie zrobił. Szkoda, powiadają kibice, bo te