już przed strajkiem gdańskim. Nie pojawiła się dzięki inteligencji, lecz przez to, że ruch strajkowy, dojrzewając politycznie, przechodząc od rewindykacji płacowych do bardziej skomplikowanych postulatów ekonomicznych i instytucjonalnych, napotkał barierę kwalifikacji. Odczuł potrzebę fachowej porady. Pierwsi zgłosili się robotnicy z Ursusa, chcący utrwalić strukturę strajkową w postaci niezależnej Komisji Robotniczej. Wśród postulatów Komisji był dodatek drożyźniany, koncepcja automatycznego weryfikowania płac zależnie od wzrostu kosztów utrzymania. Zbigniew Bujak, szef strajkowy "Ursusa", chciał mieć ją skonsultowaną z ekonomistami. Eksperci czekali więc już w przedpokoju rewolucji. Ale wtedy byłem bardziej pod wpływem logiki "Listu 64" z 20 sierpnia, w którym autorzy, solidaryzując się na