anegdoty i tak zamiast ubawiać,<br>zasmucał współbiesiadników obrazem umysłowego<br>niedołęstwa. Na próżno, zawsze pedantyczny, spisywał na<br>ćwiartkach papieru ucieszne dykteryjki o Lampem, Napoleonie i<br>Fryderyku - notatki wymykały się z drżących<br>dłoni, jąkał się, zamyślał i gubił wątek. Wreszcie - "macie<br>ot, panowie, przed sobą bezsilnego starca" - mówił i zapadał w<br>milczenie. Wyczerpana pamięć wyrzucała już tylko<br>odpadki: strzępki ludowych melodii zasłyszanych w dzieciństwie i<br>resztki szkolnej łaciny. Ze szczególnym uporem<br>wracały pierwsze słowa bajki z uczniowskich wypisów:<br>Rusticus senex cum adpropinquantem mortem sentiret... Nie<br>pamiętał dalszego ciągu, więc recytował na wspak: sentiret,<br>mortem, adpropinquantem, cum, senex. Potem kojarzył już<br>bez sensu: forceps