zgiełkiem i natłokiem<br>Czułem pierś ziemi i jej roztętnienie<br>Pod moją piersią, zdławioną urokiem.<br><br>I zdało mi się, że na sny radosne<br>Lęgnę się w słońcu wraz z tłumem owadów,<br>Dziw pierworodny, co z podziemnych sadów<br>Wypełznął, węsząc żer oczom na wiosnę!<br>I zdało mi się, że wokół i wszędzie<br>Z głową tak samo, jak moja, upalną,<br>Leżą w tym samym, co i ja, obłędzie,<br>Czynne w milczeniu tęsknotą chóralną,<br>Snem jednoczesnym objęte istoty,<br>Ukryte w trawie aż po czub swój złoty,<br>Olbrzymie, cudne, miłosne, złowieszcze,<br>Co zgodnie dysząc, w łąkę patrzą chórem<br>I widzą twarz mą nie wiadomo w którem<br>Królestwie