tedy rozbrat z grzechem,<br>Fikus rad pożegnał klechę,<br>Uśmiechnięty dosiadł konia,<br>Kłusem puścił się przez błonia<br>I wołając: "Znaj Łysonia!<br>Hokus-pokus, fikus pikus!" -<br>Pocwałował wprost do Dwikóz.<br>Wszedł do domu, staje, patrzy -<br>"Co to? Kto to?" - rzekł pobladłszy.<br>Podszedł bliżej - tak, to one,<br>Dwie staruchy nastroszone,<br>Starościna z rejentową<br>Zabawiają się rozmową.<br><br>Fikus groźnie spojrzał na nie:<br>"Cóż to znaczy, moje panie?"<br><br>"Co to znaczy? Nic nie znaczy,<br>Ot, nie mogło być inaczej.<br>Wypędzili nas mężowie,<br>No i dobrze, i na zdrowie!<br>Odstawili nas tu koczem,<br>Gadać teraz nie ma o czem."<br><br>Tymon Fikus zbladł ze złości:<br>"Ależ bies mi