Muszę go zawrócić. <br>- Nie jedź, sor'ca.<br>- Dajże mi pokój, Coinneach.<br>- Nadchodzi burza od południa - powtórzył elf. - Idzie wielka nawałnica. I wielki ogień. Schroń się w Brokilonie, siostrzyczko, nie jedź na południe. Zrobiłaś dla nas dość, więcej już nie możesz. I nie musisz. My musimy. Ess'tedd, esse creasa! Na nas czas. Żegnaj. <br>Powietrze było ciężkie i gęste.<br> <br>Zaklęcie teleprojekcyjne było skomplikowane, musiały je rzucać wspólnie, złączywszy dłonie i myśli. Nawet wówczas okazało się, że to diabelnie duży wysiłek. Bo też i odległość była niemała. Zaciśnięte powieki Filippy Eilhart zadrgały, Triss Merigold dyszała, na wysokie czoło Keiry Metz pot wystąpił kroplami. Tylko na