Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
telefonu z kościoła, z nabożeństwa. A to z powodu specyficznej atmosfery panującej w Bibliotece, mającej w sobie rzeczywiście coś z "przybytku bożego". Nie pojmowałem Campillego, że mógł mnie przywołać. Przyspieszyłem kroku. Niepokój narastał. Zacząłem szeptać machinalnie:. "Zła wiadomość! zła wiadomość! zła wiadomość!" Ale raczej żeby odżegnać niż przeczuwając coś niedobrego. Zła wiadomość! Zła wiadomość! Ale po cóż dzwonić! Dlaczego z nią nie zaczekać, aż wrócę do domu!
Wreszcie pokój pana Corsi. Na ścianach aż gęsto od wyszamerowanych duchownych portretów. Biurko zawalone rejestrami. Wśród nich spokojnie sobie leżąca słuchawka. Pochwyciłem ją.
- Jestem! To ja! Słucham pana!
Głos Campillego namaszczony, sztuczny:
- Mój drogi
telefonu z kościoła, z nabożeństwa. A to z powodu specyficznej atmosfery panującej w Bibliotece, mającej w sobie rzeczywiście coś z "przybytku bożego". Nie pojmowałem Campillego, że mógł mnie przywołać. Przyspieszyłem kroku. Niepokój narastał. Zacząłem szeptać machinalnie:. "Zła wiadomość! zła wiadomość! zła wiadomość!" Ale raczej żeby odżegnać niż przeczuwając coś niedobrego. Zła wiadomość! Zła wiadomość! Ale po cóż dzwonić! Dlaczego z nią nie zaczekać, aż wrócę do domu!<br>Wreszcie pokój pana Corsi. Na ścianach aż gęsto od wyszamerowanych duchownych portretów. Biurko zawalone rejestrami. Wśród nich spokojnie sobie leżąca słuchawka. Pochwyciłem ją.<br>- Jestem! To ja! Słucham pana!<br>Głos Campillego namaszczony, sztuczny:<br>- Mój drogi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego