Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Dziennik Polski
Nr: 4.10
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1980
Pieczywa już się prawie nie zbiera, bo pojemniki albo poniszczono, albo zaśmiecono, albo w ogóle wycofano. Dostarczanie makulatury do punktów skupu sprawia tyle trudności i kłopotów dostawcy, że zniechęciłby się nawet święty Franciszek. Zieleń jest wydeptana i poniszczona, bo projektodawcy przejść dla pieszych z reguły lekceważą wzgląd na ludzką wygodę, a ponadto mało gdzie zaplanowano w nowych osiedlach sensowne place zabaw dla dzieci. O kulturze na jezdni, o opiece nad automatami, a przede wszystkim o czystości nieba nad Krakowem w ogóle mówić nie warto, no bo nie ma o czym gadać. I tak dalej, i tak dalej.
Apele sobie, a życie sobie
Pieczywa już się prawie nie zbiera, bo pojemniki albo poniszczono, albo zaśmiecono, albo w ogóle wycofano. Dostarczanie makulatury do punktów skupu sprawia tyle trudności i kłopotów dostawcy, że zniechęciłby się nawet święty Franciszek. Zieleń jest wydeptana i poniszczona, bo projektodawcy przejść dla pieszych z reguły lekceważą wzgląd na ludzką wygodę, a ponadto mało gdzie zaplanowano w nowych osiedlach sensowne place zabaw dla dzieci. O kulturze na jezdni, o opiece nad automatami, a przede wszystkim o czystości nieba nad Krakowem w ogóle mówić nie warto, no bo nie ma o czym gadać. I tak dalej, i tak dalej.<br> Apele sobie, a życie sobie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego