Pawłem... - zamilkła <br>gwałtownie. <br>Zesztywniał.<br>- Tak? - wyrwało mu się mimo woli. <br>Zobaczył jej zmieszaną twarz i przerażone, gotowe do <br>najprawdziwszych łez oczy. <br>- Adam! Ja... <br>- Mówiłaś coś? Przepraszam, nie słuchałem. - Tak <br>było uprzejmie i myślał, że wystarczy. Oczy miała <br>wciąż spłoszone, dodał więc: <br>- Nie słyszałem, naprawdę. <br>Uspokoiły ją nie słowa, bo były akurat nie te, ale <br>miękkość, z jaką je wypowiedział. <br>- Nie bój się.<br>Próbowała się uśmiechnąć. <br>- Widzisz jednak, że gadam. <br>Powiedziała nie tylko to. Nazwała go Adamem. I chciał, <br>żeby robiła tak zawsze. <br>Siedzieli w milczeniu. Dominika z twarzą schowaną gdzieś <br>w ramię, ze spuszczoną głową i niespokojnie błądzącymi <br>w trawie palcami