zauważył, że dwie maciory nie chcą jeść. Wypędzone na pastwisko, położyły się pod krzewem kolczastej opuncji, ciężko dysząc. Nazbierał w gaju dębowym żołędzi, tego świńskiego przysmaku, ale maciory obojętnie spuściły łby. Przyniósł im wody, pochłeptały trochę. Zauważył, że uszy ich i skóra pokryły się czerwonymi plamami. Nie wiedział, co robić, ale bał się pójść do subvilicusa. Nie ulegało wątpliwości, że maciory były chore. Może im jednak przejdzie? W nocy spał źle, budził się i nasłuchiwał. W świniarni było dość cicho. Słyszał tylko mlaskanie i jakby gryzienie czegoś twardego. Ciemna noc nie pozwoliła nic dojrzeć. Zanosiło się na deszcz i gęste chmury zasnuły