jestem tym uderzony, że w dużej mierze rządzą nim, możliwe, że każdym z nas po prostu pewne upodobania, pewne skłonności. Powiedziałbym, pewna wrażliwość estetyczna. Gdy porównamy książeczkę "Religion" z wcześniejszymi o 28 lat "Wykładami o filozofii średniowiecznej" (Warszawa 1954), to natychmiast dostrzeżemy nie tyle różnice stanowisk - te są oczywiste - ile analogie, a nawet tożsamość rozkładu sympatii i antypatii. Niezależnie od całej metamorfozy duchowej, jaką przeszedł Kołakowski, zawsze czuje sympatię do pewnej określonej kategorii myślicieli i antypatię do innej. Zawsze lubił nominalistów, mistyków, panteistów i manichejczyków, a nie lubił tomistów i wszelkich filozofów, którzy próbowali zracjonalizować problem winy.<br> O czym to świadczy