Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
się odezwałeś!

- Ale nie uważasz, że to kaplica?
Tam mógłby być ołtarz, popatrz.
- Nie wiem! - poruszyła się na ławce.
- Zrujnowana buda...
Tu jest kościół, chyba możesz tam pójść, jeśli cię to
interesuje...
A teraz wypij i zjedz, co przyniosłam.
Pochwaliłem kanapki, ciasto, jabłka, wszystko pochwaliłem.
Jadłem i chwaliłem.
Z prawdziwym apetytem.
I sam też chciałem się pochwalić, jaki znów jestem zgrabny, bo
ręka spisywała się wspaniale, jak za dawnych czasów.
Więc kiedy Helena chciała mi podać do wypicia, do ust, kubeczek z
herbatą, powiedziałem, że dzięki, nie trzeba.
I złapałem go sam.
Przez chwilę było dobrze, doniosłem do warg kubeczek od
się odezwałeś!<br> &lt;page nr=257&gt;<br> - Ale nie uważasz, że to kaplica?<br> Tam mógłby być ołtarz, popatrz.<br> - Nie wiem! - poruszyła się na ławce.<br> - Zrujnowana buda...<br> Tu jest kościół, chyba możesz tam pójść, jeśli cię to<br>interesuje...<br> A teraz wypij i zjedz, co przyniosłam.<br> Pochwaliłem kanapki, ciasto, jabłka, wszystko pochwaliłem.<br> Jadłem i chwaliłem.<br> Z prawdziwym apetytem.<br> I sam też chciałem się pochwalić, jaki znów jestem zgrabny, bo<br>ręka spisywała się wspaniale, jak za dawnych czasów.<br> Więc kiedy Helena chciała mi podać do wypicia, do ust, kubeczek z<br>herbatą, powiedziałem, że dzięki, nie trzeba.<br> I złapałem go sam.<br> Przez chwilę było dobrze, doniosłem do warg kubeczek od
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego