nie zgarnęli. Z drugiej strony, fakt faktem - Zygmunt okaże się zwykłą świnią, a tam doma Kati synoczek, doćka. W końcu i jego matka jeździła do Niemiec, żeby synek miał najfajniejszego łolkmena na osiedlu. Postanowił zaczekać. I rzeczywiście po chwili, jak zmęczone żółwie, zaczęli się schodzić mundurowi. Zdyszani zapakowali się do auta i odjechali, patrząc podejrzliwie przez uchylone szyby. A zaraz za nimi ostrożnie i równie podejrzliwie zza winkli i z zaułków powróciły Rosjanki. Zjawiła się też zasapana Katia.<br>- Och, ja uże dumała, szto ciebie nie budziet. Dobryj czieławiek! - odetchnęła z ulgą.<br>Zygmunt wręczył pieniądze, a ta, nawet nie przeliczając, schowała je