Ale niech nie ważą się go obserwować, zatrzymywać i szpiegować, kiedy urywa się... jak to Siwy powiedział? Do własnego kąta.<br>No i nie ważą się. Niedziela wlecze się jak zdychająca licha po robaczywej kapuście, dopiero jedenasta, od stacji idą pierwsze grupki przyjezdnych - głowa węża. Nie będzie czekał, aż miną bramę, aż od grających oderwie się jeden, potem drugi ktoś.<br>Nikt go nie zatrzymywał i nie pobiegł za nim. W uliczkach oglądał się za siebie, potem na Grodzkiej, głównej i szerokiej zwolnił. Ludzie wracali z kościoła, szedł pod prąd, nieważne, ale w tłumie łatwo się zgubić.<br>Dzwonnica na szczycie wzniesienia odezwała się