zanosząc się głośnym śmiechem, Pyza, <page nr=122> która skończyła swe telefoniczne ploteczki, nie miała nic lepszego do roboty w tej właśnie chwili, jak wprowadzić do kuchni gościa.<br>Był nim pan Jankowiak z parasolem i niewielkim bukiecikiem margerytek. Stał w progu, a na twarzy miał wypisany wyraz autentycznego zgorszenia.<br><br>7.<br><br><gap reason="sampling"><br><page nr=124><br>Aurelia spojrzała na babcię z zaskoczeniem i nagle rozchichotała się tak, że ją zgięło wpół. Wyobraziła sobie powrót obu walecznych: na jednym skrzypiącym, rozklekotanym rowerze. Gburek, jako silniejszy, jako zwycięzca, będzie prawdopodobnie pedałował, Konrad pojedzie na bagażniku, czule obejmując Gburka w talii...<br>Śmiała się tak, jak już dawno, dawno, śmiać się jej nie zdarzyło