chorobę, objął ją władzą swej mocy, zniewolił. Ale czuł, jak jadowite duchy szarpią się i szamocą, napierają na postawione osłony. Żeby chłopaka wyleczyć naprawdę, trzeba było iść na bagna.<br>Doron przypomniał sobie, skąd zna tego młodzieńca. To ten sam chłopak, który na Rynku Kasztanów rzucał wiewiórcze ogony. A więc wróg <orig>bana</> i Gwardii, ścigany pewnie przez łapaczy z Gorczem. Lecz na piersi chłopca widniał, wycięty nożem, ptak Ko-Anagel - znamię krzywoprzysięstwa. Czyżby więc zdradził swych towarzyszy, oddał się w służbę <orig>banowi</> i za to został ukarany?<br>Tylko że patrząc na umęczone oblicze młodzieńca, Doron nie dostrzegł w nim fałszu, to nie