też się uciszyła. "Zimny barszcz, cztery razy! Dwa sznycle po wiedeńsku! Dewolaj, raz!" - rozległy się spokojne już całkiem głosy. Tchnienie porządku i dyscypliny przeszło przez kuchnię.<br>Odetchnąwszy przez moment tym ładem Słomka, całkiem już w sobie zaokrąglony, wtoczył się do drugiego korytarza. Krótki był, lecz szeroki, łączył kuchnię z salą bankietową.<br>Stara Jurgelewiczowa, tak zwana Jurgeluszka, wdowa po zmarłym przed wielu laty portierze "Monopolu", siedziała sztywno wyprostowana na niskim stołeczku przy drzwiach toalety i robiła na drutach sweter dla swego wnuka.<br>Słomka zatrzymał się i zasapał: - Jakże tam, pani Jurgeluszka?<br>Jurgeluszka podniosła drobną, króliczą twarz o wyblakłych, starczych oczach:<br>- Mowy idą