dłoń kmiecą, wąziutkim majchrem wyjedzonym przez czas, przez śmierć nim zadawaną, gnypem zakrzywionym jak ręka zacięta na zawsze w łokciu, tasakiem rozcinającym na pół wieprza od jednego zamachu, szablą przyniesioną z muzeum, wreszcie piastowskim mieczem wyłowionym nie tak dawno z mulistego dna pobliskiej rzeki.<br> <page nr=56><br> Ale nie mogli go zarżnąć.<br> Czarny baran, nawet nie draśnięty, stał przywiązany do jedynego drzewa na rynku i pobekując spoglądał zaropiałymi ślepiami w zebrany wokół niego tłum.<br> Sprowadzono księdza, który zmówił nad baranem modlitwę stosowną i pokropił go święconą wodą.<br> Po księdzu przywieziono burmistrza, który nad baranem spalił garść ziela wyrwanego w ubiegłym wieku czarownicy, gdy ta