tak lekko<br>poddał, i wyobraziłem sobie, że koń nagle rozjuszył się, jakby i jemu<br>nasza pokora obmierzła, skrzydeł dostał, porwał nas z ziemi i pędzimy<br>na złamanie karku. I tak się nawet tym przejąłem, że z trwogą<br>popatrzyłem na ojca, ale ojciec był już nie ten sam, siedział prosto, a<br>bat i lejce trzymał prawie na piersiach, jakby do serca przyłożył z<br>wdzięcznością, zasłuchany w ten pęd niczym w organy na chórze, że nawet<br>nie widział mnie obok siebie, co mnie Bogiem a prawdą zabolało trochę.<br>Trudno zresztą powiedzieć, czy ta szalona jazda nasza nie była<br>prawdziwsza aniżeli to pokorne wleczenie