unosił się dym, leniwie pełzając po zapadniętej strzesze.<br>- W samej rzeczy - szepnął Zoltan, węsząc - smakowicie ten dym pachnie. Zwłaszcza że do smrodu pogorzelisk nozdrza przywykły. Koni ni straży nie widać, to dobrze, bo nie wykluczałem, że to jakieś hultajstwo tu popasa i pitrasi sobie. Hmm, widzi mi się, rzecz jest bezpieczna.<br>- Pójdę tam - zadeklarowała Milva.<br>- Nie - zaprotestował krasnolud. - Ty za bardzo na Wiewiórkę patrzysz. Jeśli ciebie zoczą, mogą się zlęknąć, a w strachu nieobliczalni bywają ludzie. Pójdą Yazon i Caleb. A ty łuk miej narychtowany, osłonisz ich w razie czego. Percival, kopnij się do reszty. Bądźcie w pogotowiu, gdyby przyszło do