Typ tekstu: Książka
Autor: Kwiatkowski Tadeusz
Tytuł: Panopticum
Rok: 1995
kwotami, o jakich ludzie wtedy nawet nie marzyli. Nazajutrz przyszedł do mnie z prośbą o pożyczkę, ponieważ nie miał za co zjeść obiadu. Kiedyś, idąc ze mną ulicą, wrzucił żebrakowi do kapelusza pięćset złotych, co było prawie miesięczną pensją średnio zarabiającego urzędnika. Odwróciłem się ciekawy, jak na to zareaguje ów biedak, i zobaczyłem, że stuka palcem w czoło, uznawszy Artura za wariata, który nie wie, co czyni. Artura to bawiło, lubił zaskakiwać swoimi wybrykami, a że nie przywiązywał większej wagi do pieniędzy, rozrzucał je na lewo i prawo bez zastanowienia, nie troszcząc się, z czego będzie żył następnego dnia.
Pamiętam, że
kwotami, o jakich ludzie wtedy nawet nie marzyli. Nazajutrz przyszedł do mnie z prośbą o pożyczkę, ponieważ nie miał za co zjeść obiadu. Kiedyś, idąc ze mną ulicą, wrzucił żebrakowi do kapelusza pięćset złotych, co było prawie miesięczną pensją średnio zarabiającego urzędnika. Odwróciłem się ciekawy, jak na to zareaguje ów biedak, i zobaczyłem, że stuka palcem w czoło, uznawszy Artura za wariata, który nie wie, co czyni. Artura to bawiło, lubił zaskakiwać swoimi wybrykami, a że nie przywiązywał większej wagi do pieniędzy, rozrzucał je na lewo i prawo bez zastanowienia, nie troszcząc się, z czego będzie żył następnego dnia.<br>Pamiętam, że
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego