na poły jelenia z wyrastającym na czole rogiem, który przynosi szczęście,<br>i wreszcie zdarzyło się to, już nie we śnie, ale na jawie:<br>pewnego upalnego dnia, kiedy idąc samotnie wąską dróżką między dwoma murami strzegącymi sadów, zatrzymałem się nagle przed drewnianą furtką z przylegających do siebie ściśle desek, wzmocnionych płatami blachy, pozbawioną najmniejszych choćby prześwitów, tak że nie wiedziałem, dokąd prowadzi, i bezwiednie włożyłem rękę w otwór w murze, i poruszyłem palcami, a wiedziałem jak, i drewniany mechanizm szczęknął krótko raz, potem drugi i trzeci, zapadki uwolniły się i furtka się otwarła, tak że mogłem wejść w tchnący wonią dojrzałych owoców