zagajniki swojskich wierzb i topoli, i podróż trwała już trzeci dzień, bo mieliśmy do przebycia z Esfahanu do Bagdadu chyba blisko tysiąc kilometrów,<br>i kiedy tak szliśmy we trzech przez miasto, nie bez zazdrości spoglądałam na miejscowe dziewczyny: z uwielbieniem w oczach patrzyły na Felka, który - wysoki, świetnie zbudowany jasny blondyn o bujnej czuprynie - tak bardzo przerastał nie tylko nas, ale i mijanych Arabów, myślących zapewne, że to sportowiec, członek drużyny piłkarskiej, siatkarz czy koszykarz, bo Felek nie pozostawał na to obojętny, uśmiechał się do zakwefionych panien i nie myślał o mnie, choć wiedziałam (męski strój nie przekreślał wcale mojej dziewczęcości