pracuje w firmie. Ja w swoim gabinecie. Nazywamy tak oddzielny pokój pomalowany w krówki (wiem, że to głupio brzmi, ale dobrze wygląda).<br>Pokój ten był potrzebny, bo Ona denerwowała się, że wszędzie leżą moje kartki, książki, zapiski, skrawki, pomysły, <orig>kserówki</> i wizytówki. W dodatku wszystko jest zaplamione kawą i przygniecione brudnymi kubkami w liczbie 6-8. W związku z tym potrzebny był oddzielny pokój, gdzie Ona może wrzucić kartki roznoszone po całym domu i zamknąć drzwi.<br>Właściwie ciężko coś wymyślić (na tym polega moja praca w domu), kiedy pod nogami pałęta się pies i ciągle dzwonią telefony. W telewizji koło trzynastej