ojca, garnitury, osobne półki na bieliznę, koszule, wypastowane buty w przedpokoju. Jego zapach. Włosy na poduszkach, plamki na pościeli od ciągle ropiejących oczu. <br>Drzewa na placu Eckermanna uginały się jak trzciny, zasłaniały prawie całe niebo. <br>Któregoś dnia przyszedł wuj Antoś, wycałował i wyściskał Julię. Zawsze jak ściskał Julię, jak ją całował, czułem obrzydzenie, choć nie było w tym nic obrzydliwego, nic zdrożnego, uważał, że jest wspaniałą kobietą, wybitną i utalentowaną śpiewaczką, po prostu w ten sposób okazywał jej swoje przywiązanie, swój bezgraniczny podziw. Kiedy kończyły się hymny pochwalne, peany na cześć mojej siostry Julii, oznaczało to, że przychodzi czas na mnie