w ciężkim hełmie, opuścił na chwilę wzrok. Zwykła cegła krzyczała kolorem radość nieruchomego, lecz żałośnie silniejszego niż ludzkie istnienia.<br>"Alina, Alina - usiłował zmobilizować jakąś ostatnią większą chwilę. Otworzyć ogień stąd - to śmierć... - podsunął się wzdłuż ściany, aż do okienka. - Spokojnie zasypią nas granatami..."<br>Chciał przywołać pamięcią twarz Aliny, ale uparta cegła polśniewała zwycięskim konkretem: była naprawdę. Miała trwać i za minuty, które... Drzwi skrzypnęły., Ktoś jęknął... Znowu ten ranny? Nie, to mały, nowy, obcy, co wskoczył razem z nimi, taszcząc rannego. "Takie pole martwe" powtarzało w nim coś bezmyślnie. Spod drzwi przekleństwo. To Malutki wetknąwszy w szparę między deskami lufę karabinu