się zjawy niedawnej komunistycznej przeszłości, by zderzyć się z małym duszkiem kapitalizmu w lokalnym wydaniu. Gdy cała pijana gromada bierze się za łby, nowożeńcy wyjeżdżają motocyklem w nieznanym kierunku, byle daleko. To jest tak, jakby nasza Panna Młoda i Pan Młody uciekli z "Wesela" i nie wzięli udziału w końcowym chocholim tańcu. Sympatia widza jest po ich stronie, para jest bowiem niezwykle sympatyczna, co jest zasługą obojga młodych aktorów, "katowanych" później długo przez oddział akredytowanych przy festiwalu fotoreporterów. Wszystkie role bez wyjątku są zresztą świetnie zagrane, i komendant policji, jedyny porządny w mieście, ale też świnia, i biznesmen z komsomolską przeszłością