mój z ostatniej nocy, nie mniej był osobliwy a może i osobliwszy od Peterkowego! Śnię więc wystawcie sobie, iż stoję na warcie na pokojach cesarskich na zamku... Prawdziwie tak jak to było en realite, nie dalej jak onegdaj... Stoję więc, oparty na karabinie... Bagnet nadziany, no, zwyczajnie...<br>Noc... Płomień lampy chwieje się między dwiema kolumnami marmuru... Naraz słyszę stąpanie kroków w sąsiedniej ciemnej sali... Wyraźnie kroki! Chwytam ja za broń, patrzę w tamtą stronę... Wystawcie sobie, wchodzi człowieczyna jakiś mizerny i niewielkiego wzrostu, biały na twarzy jak martwica... Tylko mu oczy błyskają, czarne i palące, a duże... Płaszcz na nim długi, ciemny