i myślę: "Rany boskie, iluż to ludzi zginęło za Rewolucję. A co ja jestem, jakiś jeden, jedyny, porcelanowy ze złotą obwódką? Bać, to ja się boję po staremu, ale już teraz to pójdę..." Nastrój zapanował nieomal świąteczny. Odprowadzili Jasia do domu. Prawie podsadzali go na schodach. Weszli do jego mieszkania ciasnego jak cela, z sufitem opadającym ukośnie po obu stronach okna. Jasio wyjął pistolety ze swojej "meblowej" skrytki w szafce i ważył je w dłoniach jak owoce.<br>- Weź visa, weź visa - to nasz pierwszy, pamiątkowy, można powiedzieć - namawiali pragnąc nawet i tym szczegółem uświęcić chwilę.<br>- Pamiętaj, nie bierz dokumentów - mówił Stacho